Przestańmy płakać z powodu USB-C. Apple wie lepiej.
Do napisania tego artykułu skłoniły mnie różnego rodzaju dyskusje pojawiające się od czasu kiedy Apple pokazało modele MacBook Pro 2016 wyposażone w złącza USB typu C, a nawet wcześniej, bo takie dyskusje zaczęły się pojawiać - choć nie w takiej skali - po premierze dwunastocalowego MacBooka w marcu 2015. O ile w przypadku małego lekkiego komputera zastosowanie USB-C jako jedynego portu komunikacji - zaznaczmy - przewodowej można było jakoś przełknąć i uzasadnić, o tyle w przypadku MacBooków Pro tak łatwo już nie poszło. Firma Apple od razu oberwała negatywnymi komentarzami wszelkiej maści specjalistów -od śmiejących się z tony potrzebnej od tego momentu przejściówek z jednej strony aż do wieszczących rychły upadek firmy w ogóle - z drugiej. Ja patrzę na to trochę inaczej.
Kiedy firma Apple pokazała dwunastocalowego MacBooka z portem USB-C, który jest jedynym portem w tym komputerze a jednocześnie portem ładowania sam miałem mieszane uczucia. Z jednej strony sam rzadko podpinam coś do komputera za pomocą kabla - a używam komputera dość intensywnie - z drugiej strony rozumiałem ograniczenia z tego wynikające. Ale koniec końców stwierdziłem, że skoro sprzęt ten ma być mobilny to zastosowanie takiego rozwiązania było konieczne. A kiedy pierwszy raz w serwisie otworzyłem to urządzenie w trakcie naprawy - zrozumiałem, że port USB-C jest przyszłością w komputerach Apple. Nie tylko ze względu na swoje parametry przesyłu danych i uniwersalność, ale również ze względu na małe rozmiary.
Dlatego kiedy Apple w październiku 2016 roku pokazało linię MacBooków Pro również wyposażonych „tylko” w porty USB-C to nie byłem tak do końca zaskoczony. Nie do końca, bo jednak trochę byłem. Spodziewałem się takiego rozwiązania, plotki przed premierą mnie w tym utwierdzały, no ale jednak do końca nie wierzyłem, że to zrobią. Ale historia pokazuje, że firma Apple nie raz już pozbywała się pewnych portów, które uważała za zbędne. Wszyscy byli równie zdziwieni, a dzisiaj już o nich nie pamiętamy. Bardziej od nieobecności standardowego portu USB zaskoczyła mnie obecność portu jack, który został przecież wcześniej we wrześniu 2016 roku usunięty z telefonów iPhone. Jakoś trzeba było zacząć z tym żyć.
Pierwszego dnia kiedy przyszedłem do Jabłkowego Serwisu byłem świeżo po lekturze wszelkiego rodzaju komentarzy, śmiechów z przejściówek i tak dalej. Na początku wydawała się ta krytyka uzasadniona. Nauczony jednak doświadczeniem w tej branży pamiętałem, że Apple często myślało inaczej, tak jak zresztą mówiło ich hasło Think Different.
Postarałem się zatem pomyśleć jak firma Apple kiedy projektuje komputery. Oczywiście nie wiem tego i proces tworzenia wspaniałych komputerów Mac i równie fajnych telefonów iPhone jest mi kompletnie obcy, ale domyślam się, że ktoś tam w Apple siedzi przed stworzeniem nowej linii komputerów i analizuje dane w jaki sposób większość ludzi używa komputera.
Pomyślałem więc w jaki sposób ja używam komputera, pomyślałem o moich znajomych, popytałem ich. I okazało się, że w większości używamy laptopów tak samo. Poprzedniego wieczoru będąc w domu siedziałem przed komputerem przy stole korzystając tylko z laptopa, po czym przesiadłem się na wygodny narożnik i również miałem tylko laptopa. Wyjmując komputer rano w biurze podłączyłem go do monitora, podłączyłem do niego klawiaturę Apple Magic Keyboard i myszkę Apple Magic Mouse 2 za pomocą bluetooth oraz słuchawki za pomocą portu jack. Większość moich znajomych a domyślam się, że i wiele ludzi - o czym Apple bardzo dobrze wie - korzysta w podobny sposób do mojego.
Jaki wniosek wyciągnąłem podłączając monitor i całą resztę do komputera? Pomyślałem, że w zasadzie jest mi to obojętne czy podepnę monitor bezpośrednio do HDMI czy też użyje jeszcze jakiejś przejściówki do tego. Tak czy siak z komputera sterczy jeden kabel. A jeśli już sterczy jeden kabel, to żaden problem, żeby było tych kabli więcej albo kable były podłączone do adapterów. Prawdziwa różnica jest odczuwalna dopiero wtedy, kiedy odłączasz od tego wszystkiego komputer. I cóż, jeśli komputer będzie trzymał dłużej na baterii, będzie o wiele lżejszy i bardziej kompaktowy a kosztem tego będzie podpięcie czegoś za pomocą adaptera - Apple masz moją zgodę.
Oczywiście ktoś może powiedzieć, że on często jeździ, zmienia lokale, teraz musi wozić dodatkowy adapter na HDMI czy też USB, no bo jak ma się skomunikować z innymi. I to zapewne wszystko prawda. Jednak trzeba wziąć pod uwagę, że budując komputery firma Apple będzie zawsze brała pod uwagę wygodę i dobro większości. A większość tego nie potrzebuje. Takie rozwiązanie - mam tutaj na myśli USB-C + adapter - pozwala również na większą uniwersalność. Jeżeli w komputerze był czytnik kart pamięci SD, a ktoś korzystał z innej karty - i tak musiał mieć adapter. Jeśli ktoś miał monitor DVI a w komputerze miał HDMI - również potrzebował adaptera. Można wymieniać w nieskończoność. Oczekiwanie, że komputer będzie miał każdy port którego ja używam nie jest realne. Kupując komputer z USB-C, możesz sobie kupić adapter dokładnie taki jakiego potrzebujesz i używasz. W zamian za to nie masz w komputerze zbędnych portów, których nie używasz. A do tego komputer jest mniejszy i lżejszy.
Płakaliśmy już po stacjach dyskietek ZIP, po SCSI, po portach szeregowych, portach FireWire 400, FireWire 800. Płakaliśmy po napędach optycznych. Więcej już nie płaczmy, bo czas pokazuje, że nie ma po co.